piątek, maja 28

życie jak tabloid?

Przeglądając kolejne gazety czy portale, zastanawiam się, dlaczego tak często muszę być robiony w balona. AC/DC gra heavy metal, news nr 1 z pielgrzymki papieża do najbardziej ateistycznego kraju na świecie jest o musze czy innym insekcie, który chodził po jego szacie, wszyscy powodzianie, którzy wybudowali domki na terenach zalewowych, oszukali kredytodawców w dokumentacjach, a poza tym palcem nie kiwnęli, by samemu choćby rów kopać, są teraz poszkodowani.

Kto to pisze? Bo nie wierzę, że sami stażyści i praktykanci – wszak większość z nich ma jeszcze jakieś idee, choć – co prawda, to prawda – ignoranci i dyletanci to się chyba przez pączkowanie rozmnażają. Jak na złość, chyba tylko mediom katolickim bliżej gdzieś do prawdy w artykułach. I jak na złość, te najbardziej lansowane w Polsce, to te rydzykowskie. Nie potępiam ich z góry, bo cenię niektóre teksty, ale często jest to tendencja, która mi nie odpowiada.

Paradoksalnie, nie boję się wziąć do ręki “Faktu” czy “SuperExpressu” czy chociażby wejść na plotka i tym podobne portale – tam przynajmniej wiem, czego się spodziewać. W ogromnej części pozostałych mediów – nie wiem tego nigdy.

Nawet publicystyka już mnie nie bawi. Ot, wrzucić kilka przekornych zdań, skropić emocjami, a najlepiej cały nastrój zbudować wokół wulgaryzmu, który ma mnie tu niby w katharsis wprowadzić. Perełek coraz mniej.

I co zrobić? Podpiąć się pod depesze agencyjne? Zdać się na dziennikarstwo obywatelskie? Multisubiektywizm? Nie widzę dobrej alternatywy, póki co.