niedziela, maja 30

מִיכָאֵל

  • coraz mniej
  • krwipłynówwydzielin
  • i czasu
  • a myśli kotłują się w rogu
  • czemujaktodlaczegojakmożna
  • ile jeszcze…?
  •  
  • pióro za piórem: kocha, nie kocha
  • sen to? upadek? jedna żałoba
  • ot, doświadczyć chodnika
  • nibytruchtemtotakto
  • i ukręcić cholerny
  • kozi róg

 

מִיכָאֵל – hebr. któż jak Bóg?

piątek, maja 28

życie jak tabloid?

Przeglądając kolejne gazety czy portale, zastanawiam się, dlaczego tak często muszę być robiony w balona. AC/DC gra heavy metal, news nr 1 z pielgrzymki papieża do najbardziej ateistycznego kraju na świecie jest o musze czy innym insekcie, który chodził po jego szacie, wszyscy powodzianie, którzy wybudowali domki na terenach zalewowych, oszukali kredytodawców w dokumentacjach, a poza tym palcem nie kiwnęli, by samemu choćby rów kopać, są teraz poszkodowani.

Kto to pisze? Bo nie wierzę, że sami stażyści i praktykanci – wszak większość z nich ma jeszcze jakieś idee, choć – co prawda, to prawda – ignoranci i dyletanci to się chyba przez pączkowanie rozmnażają. Jak na złość, chyba tylko mediom katolickim bliżej gdzieś do prawdy w artykułach. I jak na złość, te najbardziej lansowane w Polsce, to te rydzykowskie. Nie potępiam ich z góry, bo cenię niektóre teksty, ale często jest to tendencja, która mi nie odpowiada.

Paradoksalnie, nie boję się wziąć do ręki “Faktu” czy “SuperExpressu” czy chociażby wejść na plotka i tym podobne portale – tam przynajmniej wiem, czego się spodziewać. W ogromnej części pozostałych mediów – nie wiem tego nigdy.

Nawet publicystyka już mnie nie bawi. Ot, wrzucić kilka przekornych zdań, skropić emocjami, a najlepiej cały nastrój zbudować wokół wulgaryzmu, który ma mnie tu niby w katharsis wprowadzić. Perełek coraz mniej.

I co zrobić? Podpiąć się pod depesze agencyjne? Zdać się na dziennikarstwo obywatelskie? Multisubiektywizm? Nie widzę dobrej alternatywy, póki co.

czwartek, maja 20

oczy jasne w czerni

  • zmiany zachodzą same, zgodnie z planem
  • pięknie kreślisz linie, wiernie, misternie
  • piętrzę przestrzenie, nowe interwencje
  • kredką zakreślasz kołem moje wiersze
  • niezmiernie cicho, niezmiennie wdzięcznie
  • pazernie chwytasz jazzu frazy dźwięczne
  • “próbne interwencje” – myślisz niepotrzebnie
  • tuż za aparatem, sprowadzam Cię na ziemię
  • nikt nad nie myślał, nic nie było w planie
  • mała dziewczynko na wielkim ekranie

sobota, maja 15

szum

  • szczerze nie szeleszczę kurtką czy powietrzem
  • pieprzę wiecznie myśli tętent jak zacietrzew
  • wietrznie jest, gdy udzielam się zewnętrznie
  • niepotrzebnie słabnę kiedy szybko mięknę
  • niebezpiecznie

  • ten zgiełk od tyłu chodzący nie krzepnie
  • nie skończy się na ostatnim wersie
  • szczerze nie myślę, gdy myślą jest powietrze
  • zamiast kurtki, zbroję, ubieram wewnętrznie
  • płaczę deszczem

czwartek, maja 6

bezsenność

  • bezsenność nie mieści w trzewiach słów
  • ni wersów pomna, ni trzyma sylab
  • jest łez przyprawą dla każdej z muz
  • bezsenność od zawsze przy nas była

  • bezsenność nie wierzy tuszom piór
  • demony budzi, gdy nawet świta
  • każdą pracę obróci w wiór
  • bezsenność nie może być zabita

  • bezsenność kpi z nas, dusz
  • zatartych, niejasnych z własnej woli
  • nie daje złudzeń, przeniesień gór
  • bezsenność trawi nas powoli

poniedziałek, maja 3

siedem grzechów współczesności: nieczystość

Witamy na salonach. Jakże przewrotny bywa los. Kiedyś nieczystość była grzechem, który trudno było wymówić bez rumieńca wstydu, a który spotykamy często w formie najobrzydliwszej i najpodlejszej. Hańbi starych, wyniszcza i deprawuje młodzież, rozbija rodziny, jest jednym z najbardziej powszechnych i interkulturowych grzechów. Dziś jest to nieodłączny element już nie tyle życia publicznego, co kultury w ogóle.

Dziś nagość jest przeliczalna na pieniądze, a wszystko, łącznie z dziewictwem, jest tylko kwestią ceny. Wartością stały się pieniądze same w sobie i już rzadko kto zauważa, że czynnik, na który przelicza się wartość nie jest wartością samą w sobie, a co najmniej traktuje wieloaspektowość owej wartości wybiórczo, bo zwykle w jednej płaszczyźnie, charakterystycznej dla tego czynniku.

Zastępujemy świat jego nędzną imitacją, kolorowym pudełkiem, które jest puste w środku. Im bardziej kolorowe, tym chętniej kupowane. Gdzie jest jeszcze żenada w tym wszystkim? Ano na przykład w tym, że już nawet nie sprawdzamy towaru, nie wąchamy, nie zasięgamy opinii na temat, nie weryfikujemy źródeł. W ten sposób bezrefleksyjnie, beznamiętnie i bezmyślnie przyzwalamy na sprzedanie cnoty dziewicy kilka razy – jeden po drugim, żeby była jasność. To nie science-fiction. Naprawdę w dzisiejszym świecie można kupić noc z tą samą dziewicą kilka razy. I za każdym razem jest sprzedawana jako dziewica.

To już wtórna głupota pseudokonsumenta. Nie tylko przyzwalamy na grzech, ale jeszcze pozwalamy na robienie z nas idiotów. Summa summarum, nieczystość pozostaje już grzechem praktycznie jedynie w sferze zamiaru i idei, bo w rzeczywistości popełniamy ten grzech sami ze sobą, na własne życzenie czyniąc się głupcami. Za czasami jakiegokolwiek zastanowienia się przed zakupem tęskno mi, Panie.