niedziela, kwietnia 27

myśli ostatnie

Seppuku. Rytualne samobójstwo poprzez poziome rozcięcie jamy brzusznej specjalnym sztyletem poprzedzone modlitwą. Praktykowane w szczególności w Japonii jako element kodeksu samurajów, trwale zakorzeniony także w tradycji pozarycerskiej Kraju Kwitnącej Wiśni. Seppuku było często rozumiane jako konieczne do zachowania swojego honoru; jako ratunek przed zhańbieniem za życia lub przed haniebną śmiercią.

Kodeks samurajski, przy wszystkich swoich wadach, miał podstawową zaletę - obierał sobie honor jako wartość ważniejszą niż pieniądze czy życie. Błędnie zakładał jednak, że po porażce nie można się zrehabilitować, że honor można jedynie jednorazowo utracić, a jeśli się już do tego dopuści, oznaczało to, że nie było się godnym narodzić. Idąc dalej tym tropem, dochodzimy do wniosku, że nie zasługiwało się także na godną śmierć.

Godność zdeptana? Nie do końca. Wszyscy jesteśmy dziećmi. Jak dzieci upadamy. Jak dzieci próbujmy także znów powstać i iść dalej.

piątek, kwietnia 25

exodus

spiż w proch
autorytet w pył
by zdusić nienawiść
by nie brakło sił

exegi monumentum
zapomnieć i zburzyć
niczego nie żałować
błędów nie powtórzyć

wtorek, kwietnia 22

myśląc europa...

Stary Kontynent w XX wieku i na początku XXI nie był rozpieszczany harmonią i pokojem. Wiek XX przyniósł dwie wielkie tragedie w postaci wojen światowych, jednak nawet w latach "powszechnego pokoju" Europa spokojna nie była. Z jednej strony, w latach dwudziestolecia międzywojennego dorastały nowe, nieznane dotąd ideologie zła: faszyzm we Włoszech, nazizm w Niemczech i marksizm rodzący komunizm w Rosji. Z drugiej zaś, po II wojnie światowej, żelazna kurtyna wystawiła zachodniej Europie teatrzyk kukiełkowy z udziałem państw bloku wschodniego skrzętnie ukrywając sznureczki do kierowania kukiełkami.

Nie chodzi tu o to, by piętnować również i teraz ludzi tych narodowości jako odpowiedzialnych za zło, które toczyło Stary Kontynent. W znaczącej większości dotykało to te narody w podobnym stopniu jak narody przez nie prześladowane.

Wiek dwudziesty nawet w ostatniej swej dekadzie nie doświadczył pokoju w pełnym jego wymiarze. Czuły punkt, jakim niemal od zawsze był kocioł bałkański, rozlał na stare ziemie ból, który dotknął również nas. Ból tym większy, bo wyrosły na subtelnych różnicach między podobnymi sobie narodami, niemalże sztucznie rozdzielonymi granicami niepraktycznych i nielogicznych państw. Dlaczego znów rozdrapuje się ten strup?

Dlaczego tak łatwo stosujemy siłowe metody rozwiązywania konfliktów? Dlaczego wciąż wkładamy ręce do rozgrzanego pieca? Dlaczego niczego się nie uczymy? Dlaczego wraz z rozwojem cywilizacji nie wzrasta poziom świadomości władzy? Wkładamy ręce do rozgrzanego pieca najpierw bezmyślnie, naiwnie, potem z pełną świadomością i nadzieją z przyklejonym chytrym uśmieszkiem "a może tym razem się nie oparzę? spróbuję", a dopiero później wybieramy inne sposoby wyciągania tego czegoś znajdującego się w gorejącym piecu. Później, to znaczy: na starość.

Historia uczy jednego: nikogo nie nauczyła niczego. Gdyby wystarczyło włożyć ręce do pieca tylko kilka razy, a kolejne pokolenia przyjmowałyby (nie bezkrytycznie) wnioski wysnuwane przez starszych, konflikty zbrojne zakończyłyby się na etapie wojen starożytnego Rzymu.

Europa jest ostoją norm moralnych i tradycji. Dlaczego więc w ten konserwatyzm wciąż wpisuje się mentalność wojownika z rozgrzanym mieczem zamiast stopniowego zaszczepiania w Europejczykach pierwiastków dyplomacji i, notabene, umiłowania prawdy i pokoju?

sobota, kwietnia 12

szefie, dwa złote chociaż...

Stoję na Dworcu Centralnym, czekam na samochód, który zawiezie mnie do domu. Wokół nie daje się nie odczuć walczącej ostatkami sił zimy. W tej atmosferze podchodzi do mnie bezdomny i prosi o "cokolwiek" - trochę pieniędzy, jedzenia - to, co akurat mógłbym mu dać... Nie trzeba mieszkać w Warszawie, nie trzeba udawać, że jest się w wielkim świecie...

W mojej rodzinnej miejscowości, Zduńskiej Woli, jest podobnie. Różnica polega na tym, że większość tamtejszych bezdomnych znam bardzo dobrze; zdarzało mi się dawać im jedzenie, pić razem z nimi, z jednym zjadłem także improwizowaną wigilię... Nie ma się czym chwalić.

Rzecz w tym, że taka doraźna pomoc wcale nie pomaga, chyba, że chodzi wyłącznie o uspokojenie naszego sumienia. Mógłbym wymieniać sposoby pomocy tym ludziom, jakieś strategie, co im można dawać, a co nie...

Problem pierwszy: statystyczna większość ludzi nie zauważa mniejszości. Nie widzimy, nie chcemy widzieć problemu śmierdzących, niemyjących się, zaniedbanych, brudnych ludzi z poklejonymi włosami i kilkunastodniowym zarostem... Po skreśleniu zbędnych słów: nie chcemy widzieć ludzi.

Problem drugi: każdy jest inny. Znajdują się osoby chętne, by pomagać bezdomnym. Sęk w tym, że impuls, ta chęć zmiany i porzucenia dotychczasowych przyzwyczajeń, musi wypłynąć od nich...

piątek, kwietnia 11

flora amora amatora

wśród szumu nienawiści
w pomruku gniewu

rodzi się w głowie
chaos i pustka

wśród półsłów i półcisz
słyszę goździki
kiełkują

wtorek, kwietnia 8

o miastach

miast gwiazd dosięgnąć
będziemy wątpić
siedząc przy konewce
miast kiełki podlewać
przychyliwszy nieba
o kołdrze zapomieć
będziemy marzyć
zamiast tworzenia

by czekając chwili
doczekać zbawienia

środa, kwietnia 2

chwila dla mistrza

"Jeżeli po upadku systemów totalitarnych społeczeństwa poczuły się wolne, to prawie równocześnie zrodził się inny podstawowy problem – problem użycia wolności. A problem ten ma wymiar nie tylko indywidualny, ale także zbiorowy. Domaga się on rozwiązania niejako systemowego. Jeżeli jestem wolny, to znaczy, że mogę używać własnej wolności dobrze albo źle. Jeżeli używam jej dobrze, to i ja sam przez to staję się dobry, a dobro, które spełniam, wpływa pozytywnie na otoczenie. Jeżeli zaś źle jej używam, konsekwencją tego jest zakorzenianie się i rozprzestrzenianie zła we mnie i w moim środowisku."

"Pamięć i tożsamość", Jan Paweł II

wtorek, kwietnia 1

ja, facet

by przyznać się do błędu
by móc ogarnąć
by wyzwaniom sprostać
i ogień zapalić

by złożyć podpis
by oddać życie
sercem nie gardząc
wzgardziwszy światem

by spojrzeć w oczy
powiedzieć otwarcie
by z prochu powstać
i w proch się obrócić

odwagi trzeba.
odwagi