sobota, października 24

pełniący obowiązki śmierci

Kiedy rozpoczynamy dyskusję nad kwalifikacją życia do dalszego jego trwania, bierzemy pod uwagę przede wszystkim kryteria jakościowe. Nie widzimy jednak, że dyskusja prowadzi jedynie do ustalenia kryteriów, kiedy życie jest niewarte życia. Co ciekawe, w większości przypadków odnosimy się nie do nas samych, ale do osób trzecich. Zapominamy o podmiocie, traktując chorego jako obiekt badań biegłych, decyzji sądu. Usprawiedliwieniem takiego stanu rzeczy są zwykle: brak możliwości odniesienia się podmiotu do samego siebie oraz swoisty “odruch legalizmu” – wołanie do państwa, systemu, by raczył przyzwolić na wyłączenie wtyczki.

W Polsce, mam nadzieję, nie dojdzie do “umycia rąk” czy wręcz akceptacji przez sądy zjawiska eutanazji, jakie miało miejsce np. w przypadku sprawy Terri Sehiavo czy Eluany Englaro. Ratuje nas tu 38. artykuł Konstytucji RP o powszechnej ochronie życia przez państwo.

Trąci paradoksem i paranoją fakt, że narzekamy na zbytnie angażowanie się organów i instrumentów państwa w życie jednostki, a jednocześnie w w/w przypadkach wręcz zapraszamy sądy do oczyszczenia nas z wyrzutów sumienia, by z wyrokiem w ręku mieć przeświadczenie, że robimy dobrze, a przynajmniej – że nie popełniamy błędu, mówiąc delikatnie.

Konieczne są uregulowania prawne dotyczące spornych kwestii medycznych (np. in vitro, eutanazja, aborcja), gdyż w Polsce wciąż jeszcze istnieje tu olbrzymia luka, podczas gdy w krajach Zachodu takie ustawodawstwo obowiązuje od pewnego czasu – można oczywiście dyskutować nad jego jakością; faktem jest jedna ustalona ścieżka prawna zamiast tworzenia kolejnych precedensów.

W powyższych sprawach chodzi zarówno o legalizm jak i o pragmatyzm danego prawa. Należy jednak pamiętać o tym, że moralność nie pokrywa się z legalnością oraz o tym, że przedmiotem prac jakiegokolwiek sądu nie jest metafizyka, religia, kwestia życia po śmierci, gdyż to nie jego funkcja. Moim zdaniem sąd nie powinien ingerować poza prawo stanowione, gdyż da to zbyt łatwą furtkę do wręcz masowego czyszczenia sumień. Nie tędy droga.

Nie wciągajmy wymiaru sprawiedliwości w osobliwe rozgrywki dotyczące jego statusu. Starajmy się z pełną odpowiedzialnością podchodzić do relacji z drugim człowiekiem, także takim, który jest w stanie wegetatywnym.

Nie realizujmy programu cywilizacji śmierci, bo przerazimy samych siebie. Nie chcę doczekać chwili, gdy zamiast akcji “zabierz babci dowód” zobaczę “odłącz babci wtyczkę”. Nie chcę, by ona kiedykolwiek nastąpiła, bo nie żyjemy dla samych siebie i nie jesteśmy samo-wystarczalni.


Dołączam jeszcze stanowisko Kościoła w tej sprawie, chyba warto wiedzieć, jakie granice wytycza nam nasza wiara.

Nawet jeśli śmierć jest uważana za nieuchronną, zwykłe zabiegi przysługujące osobie chorej nie mogą być w sposób uprawniony przerywane. Stosowanie środków przeciwbólowych, by ulżyć cierpieniom umierającego, nawet za cenę skrócenia jego życia, może być moralnie zgodne z ludzką godnością, jeżeli śmierć nie jest zamierzona ani jako cel, ani jako środek, lecz jedynie przewidywana i tolerowana jako nieunikniona. Opieka paliatywna stanowi pierwszorzędną postać bezinteresownej miłości. Z tego tytułu powinna być popierana. (KKK 2279)