czwartek, sierpnia 20

bezradność

Czy w chwilach trudnych dla naszych bliskich nie znosimy poczucia bezradności czy innych uczuć wyrażających bezsilność, niemoc? Nie trzeba się smucić z tego powodu.

Spoglądając na sytuację z perspektywy drugiej osoby często jest tak, że w sytuacjach trudnych czy nawet beznadziejnych nie potrzebujemy, czy wręcz nie chcemy rad, siły czy różnego rodzaju mocy. Wystarczy być.

Okazuje się, że dopiero w takich chwilach mamy możliwość określenia prawdziwej wartości człowieka samego w sobie. Przekonujemy się, że miarą jego człowieczeństwa nie są jego słowa, dobre rady, chęci czy jakiekolwiek czyny. Człowiek jest wartością samą w sobie, która najpełniej klaruje się w chwilach, kiedy ma odwagę przyznać się do własnej słabości wobec siebie i innych.

Wyrażenie bezsilności, stawia nas w sytuacji, gdy pod słowami szczerości “nie mogę Ci pomóc”, “nie wiem jak Ci pomóc”, dostrzegamy nieme “ale jestem”. Staję przed Tobą nagi, bo nie mam nic, co mogłoby Ci się przydać, ale mam odwagę stanąć i przyznać to otwarcie. Tak rodzi się wsparcie, którego nie zapewnią najlepsze rady ani wikt i opierunek. Wsparcie człowieka, który – jeśli zapewnił – to zawsze, bliżej lub dalej, jest gotowy być dla Ciebie.

Paradoksalnie w uzmysłowieniu sobie tej słabości kiełkuje siła zdolna liczyć matematyką uczuć: zmniejszać beznadziejność, dzielić ją na dwoją lub mniej, by w końcu wspólnymi siłami postawić przed nią minus.