piątek, marca 28

patrz...

patrz: naiwność dorasta
wśród malowanej trawy
między stłuczonymi marzeniami
lekko krwawi półświtem

patrz: myśli koślawe
w mej głowie kołaczą
żebracze, brudne, śmierdzące
mimo to bardziej ludzkie

spójrz: miłość umarła
nic nie widzę, przepraszam

środa, marca 26

o strachu rozkmina

Inspiracje znów podsuwa życie...

Mówi się, że strach paraliżuje. Podobnie w aspekcie lęku używamy określeń "zamurować", "zmiażdżyć", itp. itd. Wszystkie te czasowniki w jakiś sposób sugerują destruktywny charakter strachu. W obecnych czasach istotnie wszelkie obawy stają się destruktywne. Czy nie było tak zawsze?

Wydaje mi się, że nie. Wraz z postępem ewolucji (sic) i rozwojem techniki stajemy się coraz bardziej inteligentni, piękni - jednocześnie zaczynamy zaniedbywać nasze wnętrza. Potrafimy izolować się w każdej sytuacji i okolicznościach: na pustyni, w tłumie czy gdy przytula nas bliska osoba. Dlaczego nie dopuszczamy do siebie treści tak prostych przekazów jak dotyk czy spojrzenie?

Dlaczego tak łatwo ulegamy lękom i pozwalamy im dominować? Tacy jesteśmy mądrzy w tym, by nikt nie miał do nas dostępu - bo tak jest i wygodniej, i bezpieczniej. Błąd. Wygodnie jest wtedy, kiedy siedzi się na miękkim, a bezpiecznie wtedy, kiedy ma nas ktoś chronić.

Strach nie powstał bez powodu. Ale nie jego rolą jest kierować naszym życiem - to zadanie pozostawmy myślom i sercu. Strach to sygnalizowanie zagrożenia, które nakazuje ostrożność - nie jest on jednak odbiciem rzeczywistości.

Jestem tym, co myślę. Moje myśli kierują moim życiem, a ja potrafię kierować moimi myślami. Jeśli nie myślę - czuję. Ale nie dopuszczam strachu do opanowania całego mojego umysłu ani, tym bardziej, serca.

Tak często wielu z nas próbuje zmieniać świat, uleczyć choć jego cząstkę. Takie myślenie nie jest naiwne. Przeciwnie, ma w sobie sporo pierwiastków piękna. Uda się to jednak tylko wtedy, gdy nasze umiłowanie życia większe jest od strachu.

Dano nam oczy, by dostrzegać problemy. I dobrze: pesymizm również ma swoje zalety. Spróbujmy jednak nauczyć się widzieć również rozwiązania, nawet jeśli mamy dużą wadę wzroku. Spróbujmy uwolnić się od ślepoty strachu - tego panicznego, często abstrakcyjnego, ale skutecznie paraliżującego.

A gdyby tak zapisać na kartce wszystkie nasze lęki, smutne myśli i ją spalić?
Choćby tylko w myślach...

poniedziałek, marca 10

krótko, treściwie

Ile już się nasłuchaliście o odpowiedzialności i jej braku pod własnym czy cudzym adresem? Można to słowo odmienić przez wszystkie przypadki, dokleić gadkę o zdziecinnieniu, żałosności sytuacji lub adresata wypowiedzi, kilka soczystych wulgaryzmów. Można stworzyć za pomocą samych tylko słów taki ładunek emocjonalny, który zrani drugą osobę na wskroś. Czy przeprosiny za coś takiego wystarczą?

Ponosimy odpowiedzialność także za stany emocjonalne.

sobota, marca 8

obraz kościoła pierwotnego w didache

Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy, którzy uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, spożywali posiłek w radości i prostocie serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia." (Dz 2,42-47)
„Nauczanie Pana do narodów przekazane przez dwunastu apostołów” to pełny tytuł greckiego pisma znanego szerzej jako Didache. Początkowo tekst ten zaliczano do kanonu Biblii jako jedną z ksiąg Nowego Testamentu, jednak już w IV wieku krystalizuje się wyraźna pozycja Didache wśród apokryfów . Mimo tego faktu – a może przede wszystkim dlatego – „Nauka dwunastu apostołów” (jak również – choć skrótowo – nazywana jest Didache) jest cennym źródłem wiedzy na temat organizacji i kształtu Kościoła pierwotnego.

Najstarsze odnalezione fragmenty Didache pochodzą z IV wieku po Chrystusie , jednak liczne źródła podają, że powstała pod koniec I wieku n. e. – jest więc starsza od niektórych ksiąg Nowego Testamentu. Mimo to obecnie uznawana jest jako jedno z pism Ojców Apostolskich. Tekst jest podzielony na szesnaście rozdziałów układających się w trzy duże części: pouczenia moralne i instrukcje dla katechumenów łącznie z precyzyjnym opisem chrztu, modlitwy i przepisy liturgiczne, zasady organizacyjne gminy wczesnochrześcijańskiej (w tym ustalenie prototypowej hierarchii kościelnej) i ostatni rozdział – mające charakter objawienia wezwanie do czujności, gotowości i wytrwałości w wierze z powodu zbliżającego się powtórnego przyjścia Chrystusa.

Didache to dokument systematyzujący życie Kościoła pierwotnego. Łatwo jednak zauważyć, że nie jest on jednorodny pod tym względem – organizuje cały proces chrztu (zarówno proces przygotowawczy jak i szczegóły samego aktu), prezentuje ideologię, według której chcieli żyć pierwsi chrześcijanie, ale także przedstawia założenia czegoś na kształt prototypu mszy, zasady współżycia w gminie chrześcijańskiej i – co chyba najbardziej zaskakujące – małą apokalipsę.

Czytając tekst Didache, stwierdziłem, że jeśli pierwsi chrześcijanie żyli według praw w niej zawartych, to znakomicie wypełniali najważniejsze Boskie zasady: wiarę, nadzieję, miłość, modlitwę, post, jałmużnę. Już pierwsze pięć rozdziałów daje obraz wzorowej postawy człowieka wierzącego. Choć to tylko zasady postępowania dla katechumenów, obowiązują także neofitów i każdego we wspólnocie. Didache nie zrywa ze Starym Testamentem czy Ewangelią – przeciwnie: bogato z nich czerpie i znakomicie uzupełnia dając wrażenie ciągłości nauk proroków, Jezusa i Apostołów. Aż cztery pierwsze rozdziały poświęcone są wymaganiom stawianym przed katechumenami: miłować nienawidzących, modlić się za prześladowców, stronić od gniewu i wszystkiego, co do niego prowadzi itd. Świadczy to o tym, jak szczegółowych – i jednocześnie pozytywnych – zasad przestrzegała gmina wczesnochrześcijańska. Co więcej, zasady zawarte w Didache są szczególnie istotne nawet dziś (np. problem pedofilii czy aborcji ). Tekst jest zatem ponadczasowy i uniwersalny pod tym względem. Udowadnia także, że reguluje kwestie dotyczące tematów uznawanych we współczesnym społeczeństwie jako tabu.

Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga. Dlatego w trzecim i czwartym rozdziale zasady wypowiadane bezosobowo zmieniają się w apostrofę Ojca do swojego dziecka (przypomina to nieco retorykę charakterystyczną dla ksiąg mądrościowych Starego Testamentu ) – czytając to, niemal czuje się opiekę i troskliwość Dobrego Nauczyciela: „dziecko moje, nie poddawaj się namiętnościom, namiętność bowiem wiedzie do rozpusty”. To nie są zakazy w czystej postaci – ukazują one dany problem, ale i jego możliwe rozwiązania, a także konsekwencje. Bóg traktuje nas zatem uczciwie, nie ukrywa przed nami niczego, wyjaśnia wątpliwości dotyczące wolności człowieka.

Mówi On także o skutkach całkowitego zboczenia na drogę śmierci – również tu nie zatajając niczego, kreując w człowieku poczucie odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Nazywa po imieniu zarówno symptomy tej drogi (mordy, cudzołóstwa, pożądania, rozpusty…) jak i ludzi, którzy żyją według niej (prześladowcy ludzi prawych, wrogowie prawdy, miłośnicy kłamstwa…). Pokazuje także różnice między dobrem a złem w tej kwestii („czujni nie na dobro, ale na zło. Obca jest im łagodność i cierpliwość”). Rozdział kończy się ojcowską przestrogą przed tymi ludźmi, którzy uprawiają kult bogów martwych.

Rozdział VII wprowadza nas w arkana sakramentu chrztu. Krótko tłumaczy zarówno proces przygotowawczy (tu odwołuje się do zasad dotyczących drogi życia zawartych w poprzednich rozdziałach, zaleca też kilkudniowy post) jak i sam akt ochrzczenia. Odbywa się on, według tradycji, poprzez zanurzenie w wodzie żywej lub innej, zawsze jednak w imię Trójcy Świętej. Dodatkowo dopuszcza tzw. Świadectwo chrztu jedynie poprzez trzykrotne polania wodą głowy.

Post także odgrywał istotną rolę, jako że Didache jako źródło starochrześcijańskie pozostaje jeszcze pod silnymi wpływami judaizmu. Autor tekstu proponuje jednak na dni wstrzemięźliwości obrać środę (dzień, w którym Judasz sprzedał Jezusa) i piątek (na pamiątkę Pasji Chrystusa), w przeciwieństwie do postu poniedziałkowego i czwartkowego, zachowywanego przez obłudników. Nakazuje także codzienne trzykrotne odmawianie tekstu modlitwy do złudzenia przypominającego Modlitwę Pańską. Szybko się wyjaśnia, że źródło słów jednej i drugiej jest takie samo – fragment Ewangelii według Św. Mateusza.

Czymże byłoby życie chrześcijan bez mszy wspólnie z resztą gminy? I tu Didache zaskakuje, precyzyjnie określając tak modlitwy stricte eucharystyczne (wraz z instrukcjami, kiedy i w jakich okolicznościach je wypowiadać) jak i dziękczynne po odprawionym nabożeństwie. Pojawia się także pierwsza wzmianka o prorokach, którzy mogą odprawiać dziękczynienie jak długo zechcą.

Kolejne rozdziały nawiązują tematycznie do zasad organizacji gminy chrześcijańskiej i życia we wspólnocie. Pod tym względem Kościół w pierwszych wiekach można już śmiało nazwać: jeden, święty, powszechny i apostolski. Didache wprowadza także pewną hierarchię stanu, który można by uznać za duchowny. Również charakteryzując jego reprezentantów (czyli proroków, apostołów, biskupów i diakonów) nie pozostaje ona wobec nich bezkrytyczna. Wyraźnie mówi o zasadach przyjmowania do wspólnoty wędrownych chrześcijan, pokazuje też jednak jak rozpoznać prawdziwych nauczycieli od tych, którzy głoszą fałszywe nauki. Tekst opisuje nawet dopuszczalne formy „daniny” na rzecz arcykapłanów - między innymi pierwociny z soku winnego, ziarna z klepiska itd. Didache jednak wciąż zaskakuje swą treścią – w przypadku braku arcykapłanów, nakazuje oddać wymienione wyżej dobra ubogim.

Ustanawia także dzień wspólnych modlitw i wspólnej Eucharystii jak przypadający w każdą niedzielę. Wprowadza nową jakość w składaniu ofiary Bogu; nie ma już rozgraniczenia na te całopalne i częściowe – ofiara Nowego Przymierza powinna być szczera i czysta. Tekst Didache zaleca także wybór biskupów i diakonów poszczególnych gmin jako stacjonarnych nauczycieli wspólnoty (w przeciwieństwie do nich apostołowie i prorocy wędrowali z jednej miejscowości zamieszkiwanej przez chrześcijan do drugiej). W przypadkach nieuwzględnionych w tekście, wskazuje Ewangelię jako wykładnię zasad prawidłowego i zgodnego w wolą Boga postępowania, co moim zdaniem jest posunięciem zasługującym na uznanie.

Ostatni, szesnasty rozdział, jest chyba najbardziej zaskakujący ze wszystkich: to „mała apokalipsa” nakazująca życie zgodne z drogą życia i w czystości, gdyż zbliża się czas powtórnego przyjścia Chrystusa na świat. Mimo, że stylistycznie nie pasuje do całości tekstu, treścią nawiązuje do wcześniejszych części, nawet do zasad moralnych opisanych w pierwszych rozdziałach Didache.

Osobiście jestem nadal pod wrażeniem opisu Kościoła zawartego w tekście Didache. Jest to struktura może nie do końca jeszcze sformalizowana, jednak urzekająca prostotą i umiłowaniem prawdy przez jej członków. Pamiętam, jak tłumaczono mi, że w oryginale tekstu greckiego Ewangelii Jezus nie jest „dobrym pasterzem” lecz „pięknym pasterzem”. Przez pewien okres nie rozumiałem tego zabiegu translacyjnego, teraz jednak śmiało mogę go odnieść do Didache. Przy jednoczesnym zachowaniu przykazań Starego Testamentu i znakomitego dialogu z naukami Jezusa, na myśl przychodzi mi właśnie takie określenie Kościoła pierwotnego – jest on dobry, a jednocześnie piękny.

piątek, marca 7

ora et...

To będzie trudny tekst. Wiem to już w tym momencie. Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda wiara innych? Niby każdy czyni znak krzyża, ale czy każdy rozumie go tak samo?

Tak, jestem wierzący. I, przyznaję, jestem tchórzem. Wiara daje mi pocieszenie, swoiste poczucie komfortu, że nawet kiedy wszyscy mnie opuszczą to nie jestem sam. Nawet jeśli Boga nie ma - nie mówcie mi o tym. Bezpieczniej dla mnie jest bowiem wierzyć, nawet jeśli wiara ta jest oszukiwaniem samego siebie.

Skąd te sprzeczności i paradoksy? Staram się krytycznie podchodzić do swojego życia, do wszystkiego - także do własnej wiary. Dlatego boli mnie, że instytucja Kościoła, mimo wielkiej (jak na możliwości tej "firmy") reformy II Soboru Watykańskiego, nadal nieco nie nadąża za współczesnym światem. Zgoda - nie zawsze musi. Dlaczego jednak nie argumentuje swoich decyzji czynnikiem ludzkim (bo to przecież ludzie tworzą Kościół), a stara się podpierać wyższymi siłami.

Konkrety? Proszę. Jaka jest najbardziej nietypowa postawa seksualna w świecie zwierząt? Celibat, naturalnie. Potrzeba przedłużenia gatunku dotyczy także rodzaju ludzkiego i - nie zaprzeczajmy - nie omija duchownych. Celibat w Kościele wprowadzono dopiero w 1015 r. jako narzędzie pozwalające zatrzymywać majątki poszczególnych księży w posiadaniu Kościoła - wcześniej dobra te dziedziczyły ich dzieci. Z perspektywy czasu uważam, że służba ludziom, jaką jest kapłaństwo, wyklucza posiadanie własnej rodziny, bo ona rodzi tylko pewne ograniczenia. Wniosek: celibat był pośrednio decyzją dobrą. Pominę już tutaj kwestię tłumienia popędu seksualnego i patologii temu towarzyszących, ale chciałbym, żeby Kościół powiedział wyraźnie: celibat jest dobrem, ale nie o to od początku chodziło...

Dlaczego papieże, szczególnie ci wcześniejsi, nie są przedstawiani jak ludzie? Dlaczego nie można ich przedstawiać jako genialnych menadżerów, wizjonerów Kościoła czy potworów? Kilka przykładów dla poparcia tych pytań - bez komentarza. W 593 r. papież Grzegorz I wprowadził wiarę w czyściec. Ustanowił także sprzedaż odpustów od kar czyśćcowych, dla uzdrowienia finansów kurii rzymskiej. W 993 r. Leon III zaczął kanonizować zmarłych. 1077 r - Grzegorz VII ustanawia ekskomunikę, popularnie zwaną "klątwą". 1095 r. - Urban II zwołuje pierwsze wyprawy krzyżowe, pisząc w odezwie do dworów europejskich "wyklęty będzie ten, kto powstrzyma swój miecz przed rozlewem krwi". W 1229 r. Grzegorz IX zakazał indywidualnego czytania Biblii pod sankcją kar inkwizycyjnych. Dlaczego nie mówi się o papieżach, którzy sądzili swoich poprzedników, nakazując ekshumację ich zwłok i usadzenie ich na tronie w sali rozpraw?

Nie mam pretensji o te wszystkie wydarzenia i decyzje do Kościoła. Z perspektywy czasu widać jednak, że Kościół tu, na ziemi, jest instytucją ludzką i jako taka, ma pełne prawo popełniać błędy. Tylko, proszę, niech się do tego przyznaje.

Jest taki stary dokument, jeszcze z czasów apostolskich, "Didache" - "Nauka Pana do Dwunastu Apostołów". Zawiera on podstawowe zasady działania gmin chrześcijańskich: od organizacji i podziału obowiązków w grupie aż do zasad przyjmowania przybyszów i konkretnych opisów rytuałów wraz z tekstami modlitw. Postaram się go opracować niedługo i pokazać Wam jaki piękny był kiedyś Kościół. Prosty, wręcz ascetyczny. Miał tylko jedną wadę - nie był do końca scentralizowany. Szczegóły wkrótce.

sobota, marca 1

naiwność

przytul mnie...
tak mi dobrze, gdy Cię czuję
Twoje ciepło, Twoje zimno
nieistotne - wszystko Twoje

całuj proszę...
jestem Twój
wargi niby suche wióry
wypieszczone sinym wiatrem

dotknij, kochaj
nic nie żałuj!
teraz chcę, bo jeszcze mogę
jeszcze zdążę, uwierz, proszę

nie opuszczaj mnie już...
enter.