czwartek, maja 31

sarmactwo

Ministerstwo Edukacji Narodowej zmieniło obowiązujący kanon lektur. Od przyszłego roku szkolnego uczniowie nie będą musieli znać m.in. Gombrowicza, Dostojewskiego, Witkacego, Kafki i Goethego. Czy w IV RP nie ma potrzeby poznania dylematów moralnych ze "Zbrodni i Kary"? Dlaczego właściwie akurat te dzieła, a nie inne?

Mimo, że Goethe wielkim pisarzem był, to mnie nie zachwyca. Nie musi. Moim zdaniem jednak - zdaniem ucznia, który niewiele lektur przeczytał, ale wiele opracował - "Cierpień młodego Wertera" czy "Fausta" po prostu nie można nie znać. Nie można dopuścić do sytuacji, kiedy zapytany o niego młody człowiek nie odpowie nam nawet "aaa... tak... coś słyszałem..."

A Witkacy, Gombrowicz? Pali się na stosie słowa tych, którzy piętnują nasze kompleksy. Podchodzą do nas i do samych siebie krytycznie, ale uczą także wartości autentycznego życia w zgodzie z własnym sumieniem i dystansu do niego. Uczą nas życia z naszymi własnymi wadami i przywarami, a nie pokazują co robić, by ich nie zauważać.

Wszelkie reformy w tym kraju są przeprowadzane w sposób pozbawiony właściwej organizacji, a często nawet sensu. Od kilku lat fundujemy sobie wiele samobójczych strzałów w ciało ojczyzny. Kolejnym będzie olbrzymia luka kulturowa w umysłach Polaków. Od kilku lat tak naprawdę wychowujemy pokolenia marionetek i robotników budujących miliony kilometrów fikcyjnych autostrad. Co prawda takimi ludźmi łatwo jest manipulować, ale nie zapominajmy, że to właśnie klasa robotnicza wychodziła na ulice w czasach wielkich rewolucji. Powstają jednak kolejne pytania: czy to stężenie osiągnie kiedyś punkt krytyczny? Kiedy?

Aby nie pozostać jednostronnym, przyjrzyjmy się także pozycjom, które zajeły miejsce tych usuniętych. Mamy więc prawie 50 nowych, lepszych lektur w tym np. trzy powieści Jana Dobraczyńskiego, który przsed wojną był członkiem Stronnictwa Narodowego - taki pisarzyna i działacz katolicki. Tylko czemu aż trzy? Z komentarza MEN-u wynika, że są one nacechowane "wielkim ładunkiem patriotyzmu i wartościami chrześcijańskimi". Są też dwie pozycje o polskim papieżu. Proponuje się młodzieży "Pamięć i tożsamość" pióra Wojtyły właśnie i "Wujka Karola" Pawła Zuchniewicza (nie znam gościa) jako przykład literatury biograficznej. Rozumiem, że ten papież jest dla wielu Polaków autorytetem, ale czy trzeba rzucać młode umysły akurat na to jego dzieło? Czytałem tę książkę i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie jej omówienia na lekcjach w obecnie przyjętym wymiarze godzin, a co dopiero kupna streszczenia ("Pamięć i tożsamość w pigułce" - brrr... jak to brzmi). Druga pozycja wydaje się być rozsądna, ale skupia sie niestety tylko na kapłańskim życiu Wojtyły. A szkoda, bo dobrze jest przypomnieć, że papież nie od razu był świętym - najpierw był człowiekiem. Podobnym do Ciebie.

Wybudujemy papieżowi spiżowy pomnik w umysłach dumnych z siebie bezkrytycznych idiotów. Będę jednym z nich, niestety. Rośnie butny naród nasycony wypaczonymi ideałami. Rośnie naród wyższy od innych. Lepszy od innych. Nowy naród wybrany rozsiany po całym świecie, choć ostatnio sieją głównie na Wyspach Brytyjskich. To taki... nowy sarmatyzm. Tylko to nie będzie jak u Paska w pamiętniku. To będzie sarmactwo.

środa, maja 23

czemu piszę rzadko

Często w rozmowach ze mną stwierdzacie, że mógłbym dodawać nowe notki nieco częściej. Nie chcę tego jednak robić z kilku powodów.

Po pierwsze, codzienne prowadzenie bloga jest w moim przypadku technicznie niemożliwe. Często nie mam natchnienia, a czasami nawet możliwości dodania notki. Poza prowadzeniem tej strony, wykonuję jeszcze wiele innych zajęć, które w danym momencie okazują się ważniejsze.

Po drugie, staram się ponosić odpowiedzialność za słowo, które tu uwalniam. Nigdy nie napiszę notki tylko z tego powodu, że "należałoby coś dodać" - takie pisanie nie ma sensu, a przeglądając takie wpisy, staniecie się tylko głupsi o to, co przeczytacie.

Po trzecie, mam prawo do tajemnic. Mimo, że blog jest formą ekshibicjonizmu, są sprawy, o których tu nie piszę. Może to kwestia czasu, kiedy o tym w końcu przeczytacie, może potrzebuję się do tego zdystansować - nie wiem. Odsłaniając się tutaj, czasami zakrywam to, co jest istotą sprawy.

Pozdrawiam, Michał.

PS. Wczoraj doszedłem do ciekawego i trochę zaskakującego mnie wniosku: najpiękniejsze modlitwy przychodzą na myśl nie w skupieniu, ale w radości. Warto się nad tym zastanowić.

niedziela, maja 13

ze starego zeszytu do religii

zleciał on z nieba
chciał ludziom pomagać
chciał im pokazać co to jest dobro, co zło

zleciał anioł z nieba
chciał im dać wiarę w drugiego człowieka
chciał im pokazać co to jest miłość

zleciał na ziemię
leży na ziemi
nie może się podnieść
jest on martwy
nie żyje

chciał ludziom pomagać
mu nikt nie pomógł

środa, maja 2

emo

Ktoś umarł
nieważne imię, nieważne nazwisko
i tak nie zapamiętacie
zmarła Osoba
nieważne dobra, nieważne zła
nie żyje

nie będzie więcej mnie
nękać
męczyć
zacznie sumienie

stopiony wosk na złotym jabłku
rafinacja duszy z ciepłego jeszcze ciała
wzrok słony na mej twarzy
uszy głuche na celebrę

stos pretensji przetasować
i rodzina jak na zdjęciu
empatia w śmietniku
egoizm na stole

ta modlitwa i ten dół
wszystko będzie tak jak dawniej
wymodlimy, zakopiemy
tego wiersza miało nie być