środa, marca 28

ecce homo

Niemyślę. Nie nie myślę - niemyślę właśnie. Myślenie to proces w jakiś sposób zależny od nas, niemyślenie - przeciwnie; pojawia się samo, czasem nawet bez wyraźnej przyczyny. Szepcze na początku tak rytmicznie i miarowo, iż wydaje się, że to tylko chłodny wiatr. Nieco później, gdy już się z tym oswoimy, uderza w nas agresywniej, wbija się, zostawia trwały ślad. Początkowo może i trochę to przeszkadza, ale kiedy i do tego się przyzwyczaimy, zaczyna nas toczyć. Nie można nawet z tym walczyć, bo nie ma się na to sił. Ta świadomość nic jednak nie zmienia. Niemyśli to choroba.

Patrzę, choć nie widzę. Ledwie słyszę, lecz nie słucham. Z trudem myślę, ledwie czuję. Gałąź - obraz ciała nabijanego na pal pojawia się w głowie znikąd. Potykam się - przez chwilę widzę swoją zmasakrowaną twarz, choć tak naprawdę nic się nie stało. No tak, cholerne sznurowadło. Schylam się, by je zasznurować. Mimochodem zastanawiam się jak należy je zawiązać, by móc się na nim powiesić. Wchodzę do domu po schodach. Niespodziewanie przebiega mi myśl, czy potknę się o któryś stopień i - w najlepszym wypadku - wybiję sobie zęby. Otwieram drzwi. W sumie gdyby włożyć w ich skrzydło głowę, można by złamać sobie kark. Wchodzę do środka - więc jeszcze nie dziś.

To wszystko przerażające, nieludzkie, nienormalne, to zabija - krzyczy świadomość. Niech krzyczy. To wszystko takie... fascynujące.

ecce homo - (łac.) oto człowiek