wtorek, stycznia 16

miniatura - negocjator

- Jeszcze chwileczkę - powiedział Adam, odkładając słuchawkę i dokończył wprowadzanie kodów startowych ostat­niej rakiety - Tak, teraz już jestem gotowy do prowadzenia negocjacji.

Kapitan marynarki Stanów Zjednoczonych, Adam Laffer­son, rozsiadł się wygodnie w fotelu. Rzucił okiem na ekrany monitoringu bazy w San Fernando's Pin i przełączył telefon na opcję głośnomówiącą. Zapalił papierosa, zmiął pustą już paczkę, przekręcił kluczyk aktywacji zapłonu i pogłaskał duży czerwony przycisk.

- Macie godzinę na przysłanie negocjatora. Mam dwa warunki, ma to być kobieta i niech weźmie ze sobą Camele Light w miękkiej paczce. Aha, lepiej żeby ona też była paląca. Nie róbcie też żadnych sztuczek z awarią zasilania, czy czymś podobnym. Ten czerwony przycisk jest naprawdę na tyle duży, żebym zdążył go nacisnąć.

Wydmuchnął dym i wyłączył telefon. Wyniósł leżącego na podłodze trupa do korytarza, prowadzącego do wewnętrznej elektrowni atomowej bazy. Wracając wziął z magazynu żywno­ści dwie puszki coli i samopodgrzewającą się konserwę. Bardzo lubił tą nową metodę konserwowania jedzenia, tak, by nada­wało się do spożycia nawet przez kilkaset lat. Rozpakował je­dzenie i poczekał, aż się podgrzeje, popijając zimny, orzeźwia­jący napój. Przez resztę czasu grzebał przy komputerze i ob­serwował monitory, czekając aż zobaczy samotną kobietę idącą w stronę głównej windy.

- Witam, nazywam się Ewa Michaels, jestem negocjato­rem, o którego pan prosił - powiedziała, zaraz po wejściu, piękna, wysoka tleniona blondynka.
- Proszę usiąść tam w rogu i przykuć się tamtymi kajdan­kami do fotela - powiedział uśmiechając się do niej Adam, a gdy tylko zrobiła to, o co prosił, odpalił rakiety - No, teraz nikt nam już nie będzie przeszkadzał - powiedział do przerażonej kobiety.
- Co pan zrobił?! Morderco! Czy pan wie, że właśnie zabił pan miliony ludzi?!
- Mam nadzieję, że wszystkich. Zdążyłem zmienić tor lotu rakiet, tak by poleciały w kierunku wszystkich krajów dys­ponujących bronią jądrową najnowszej generacji. To był zły świat, w którym ludzie zapomnieli o Bogu - przerwał na chwilę, zapalając papierosa z paczki, którą przyniosła. Po chwili poczę­stował kobietę. Nie odmówiła, trzęsły się jej ręce.

- Słyszała pani - kontynuował - o najnowszych bada­niach kriogenicznych prowadzonych w tej bazie? Możemy poło­żyć się spać choćby i na trzysta lat i przeczekać opad radioak­tywny. A potem? Potem zaczniemy to wszystko od początku, tyle, że dużo lepiej - patrzył w jej osłupiałe oczy - Pewności dodało mi właśnie to, że ma pani na imię Ewa...
- Ale... - przerwała mu - ale ja... ja... - jej oczy pokryły się łzami, wtuliła głowę w ramiona i zaczęła się cała trząść.
- Co? Co pani jest?
- Ja... - wykrztusiła z siebie - jestem... bezpłodna...